W mojej zielonej enklawie
stycznia 09, 2017Szum wody, płynącej Starym Kanałem, ledwo odczuwalny wiatr, ostatnie nocne rozmowy kaczek i łabędzi nastrajają mnie sentymentalnie i taki też będzie ten felieton.
Uwielbiam wieczorny, wiosenny deszczyk, gdy świeże powietrze łechce nozdrza, a spadające krople rozrzedzają parność kończącego się dnia. Dodajcie do tego zapach świeżo skoszonej trawy, a odczucia staną się fenomenalnie rozkoszne. Nie ma to jak wiosna, moi Drodzy Czytelnicy!
Bez hejtowania
I tak, siedząc przy otwartym oknie w ulubionym fotelu, wiem już, że dziś odpuszczę sobie hejtowanie i szukanie dziury w całym. Szum wody, płynącej Starym Kanałem, ledwo odczuwalny wiatr, ostatnie nocne rozmowy kaczek i łabędzi, nastrajają mnie sentymentalnie i taki też będzie ten felieton. Mam to szczęście, że mieszkam w centrum, ale jednocześnie dom mój chowa się przed wielkomiejskim gwarem. Kryjówka ta jest niezwykle zacna, bo mieści się w enklawie pełnej zieleni, nieskażonej smogiem, śmieciami, reklamami czy setkami drogowych znaków.Dobrze mieć swoje własne miejsce. Spójrzmy chociażby na nowojorski Central Park czy londyński Hyde Park, będące płucami ogromnych metropolii. To cel dla tysięcy mieszkańców, uciekających od jazgotu wszechogarniającego postępu cywilizacyjnego. Tam wytchnienia szukają zmęczeni pracą wszelkiej maści profesji, od sklepikarzy po menedżerów i prezesów wielkich korporacji.
Łaknienie natury
Rad jestem wielce, że i Bydgoszcz pochwalić się może takimi miejscówkami. Jedną z nich są właśnie planty nad Starym Kanałem Bydgoskim. Co niedziela setki złaknionych obcowania z naturą bydgoszczan, przewija się ich malowniczymi alejkami.Drugi punkt - Myślęcinek. Nasz ukochany, znany wszystkim bez wyjątku, prawda? Magiczny punkt na mapie miasta, urastający do rangi lokalnego symbolu. Przecież to „Myśl” został utrwalony na kartach jednej z najbardziej znanych na świecie gier - „Monopoly”. Pełen edukacyjnych ścieżek, z masą atrakcji w postaci wakeparku, zoo czy Ogrodu Botanicznego. Gdzie, jak nie tu, ucieka większość mieszkańców naszego grodu? I szkoda tylko kolejki wąskotorowej, która po spaleniu, odgórną decyzją odeszła w niebyt.
Ot choćby i ta koszmarna Wyspa Młyńska, która przy całym swym kiczu, jest nieodzownym punktem wędrówek obcokrajowców, wagarowiczów, amatorów frisbee czy boule.
Siła przyciągania
W swojej zielonej wyliczance nie pomijam bulwarów nad Brdą, systematycznie budowanych, tudzież odnawianych. Z wielką siłą przyciągają one ku sobie na nowo. Dzięki nim wiemy, że mamy piękną rzekę Brdą zwaną. I dzięki nim odkrywamy dawne, chlubne tradycje żeglugi śródlądowej. Za każdym razem idąc nadrzecznym deptakiem, wspominam swoje wędrówki nad londyńską Tamizą.Takich urokliwych zakątków jest w naszym kochanym mieście wiele. Są też takie, o których zapomniano, jak chociażby piesza trasa zaczynająca się w okolicach szpitala im. Biziela, a kończąca przy Wieży Ciśnień. Kojarzycie te wielkie, długie schody przy Kujawskiej na wysokości byłych browarów? To właśnie jeden z jej fragmentów. Ech, gdyby tak tam przerzucić kładkę przez ulicę...
Dobrze, choć na moment oderwać się od codzienności i zanurzyć w innym świecie. Dbajmy o te zielone, miejskie enklawy. Przypominajmy naszym włodarzom o ich istnieniu. Szukajmy tych nowych, a te zapomniane odkrywajmy na nowo, dla siebie i innych... Naprawdę warto.
0 komentarze