Więcej wyobraźni...

maja 11, 2016

   Uwierzcie mi, ja też jestem wielce rad, że miasto nasze powstaje jak ten mityczny feniks z popiołów. Ale czy wszystko, co nam zaproponują, musimy przyjmować  bezkrytycznie?


   Bydgoszcz jako miasoto fatalnie wypada w kwestii szeroko pojętej oryginalności. Tendencje oscylują niestety w kierunku powielania pomysłów z zewnątrz. Daleko nam do emanującej życiową energią warszawskiej metropolii. gdzież nam do wielkomiejskiej różnorodności Krakowa czy Wrocławia? nawet tak znienawidzony przez nas Toruń bez tremy brnie do przodu, pretendując do rangi lidera naszego województwa. Miszmasz i totalny chaos, tak zwięźle można określić to, co się tutaj wyprawia. chcecie przykład pierwszy z brzegu? Oto Wyspa Młyńska. Miejsce, które nie tak dawno stanowiło „czarną dziurę” na mapie centrum miasta, teraz przeżywa oblężenie złaknionej spacerów bydgoskiej gawiedzi. Uwierzcie mi, ja też jestem wielce rad, że miasto nasze powstaje jak mityczny Feniks z popiołów. Ale czy wszystko, co nam zaproponują, musimy przyjmować bezkrytycznie? Moim zdaniem, zniszczyliśmy jej wyjątkowo magiczny i tajemniczy klimat. gdzie Wenecja Bydgoska, ja się pytam? Oaza ciszy i spokoju zamieniła się w odpustowo - jarmarkową miejską imprezownię, opartą głównie na systemie: kopiuj - wklej. Mam na myśli, np. miejską plażę. Takie to nowe i pomysłowe? Bardziej przypomina wielką kuwetę dla naszych czworonożnych pupili niż miejsce odpoczynku. nie do końca trafiony jest również plac zabaw dla dzieci, bardziej pasujący do podmiejskiego blokowiska, maksymalnie upchany na kilkudziesięciu metrach kwadratowych.
   
MEBLE Z EUROPALET? 

   Proponuję pojeździć po naszym pięknym kraju i co lepsze pomysły pościągać jeszcze na nasze podwórko. Sugeruję następny park dinozaurów, kosmodrom, stok narciarski. Szczególnie ten ostatni, bo karczm, gazdówek, bacówek tudzież innych pseudogóralskich przybytków gastronomicznych nam nie brakuje w okolicy. Jakim jeszcze zapożyczeniem możemy się pochwalić? Swego czasu na jednym ze znanych portali społecznościowych, pojawiły się różnorodne wzory mebli wytworzonych z europalet. I jak można było się spodziewać, chwilę później „europaletowe” stołki, ławki i krzesła niczym grzyby po deszczu zasypały knajpy, puby i inne publiczne przybytki, niezależnie od klimatu i charakteru. 
   Moda na nie oczywiście nie ominęła i naszego miasta. O zgrozo przejęły ją nawet renomowane restauracje zlokalizowane w sercu Bydgoszczy, co zepsuło budowany przez lata ich wnętrzarski wizerunek. 

LEŻAKI NA ULICY 

   To nie koniec narzekania. Jakiś czas temu w Bydgoszczy pojawiło się fenomenalne miejsce prowadzone przez parę świetnych młodych ludzi, nieskażonych manierą i szablonowym podejściem do życia. Ich znane już w całej Bydgoszczy leżaki odmieniły smutną rzeczywistość jednej z bydgoskich uliczek. i mimo że pomysł nie nowy, tchnął świeży oddech w naszą miejską przestrzeń. Kawą, którą serwują na miejscu, i rozkoszami wesołego, mobilnego baru podczas przeróżnych imprez rozkoszuje się wielu miejscowych i przyjezdnych gości.    
   Niestety, jak to bywa w życiu, klony pojawiły się nader szybko. I nie byłoby nic w tym złego, gdyby nie to, że patrząc na te miejsca, nieodparcie widzę pierwowzór. Czy trzeba wszystko kopiować do bólu, bo tak łatwiej i prościej?
Bądźmy twórczy! Owszem, oprzyjmy się na wzorach, ale niech stanowią one dla nas inspirację do wykreowania własnego świata. 

JAK NAS WIDZĄ, TAK NAS PISZĄ

   Smutno mi także, gdy zerkam na bydgoską „młodą” ulicę, bo mam czasami wrażenie, że na nią składają się wyłącznie trzy sklepy. Jeden ze starymi rowerami, drugi z okularami pewnej znanej marki i trzeci oczywiście z ciuchami. Wszyscy wyglądają tak samo, począwszy od fryzury, po trampki i paradowanie z papierowym kubkiem gorącej kawy jednej z wielu sieciówek. 
   Troska i chęć pomocy ogarnia mnie, gdy deszczową porą młoda osoba w kaloszach (oczywiście znanej firmy), walczy z geriatrią swojego roweru...Tak, bicyklów pamiętających czasy Piłsudskiego całe mnóstwo zalało nasze miasto. Nawet charakterystyczne dresy nie wyróżniają się niczym - wszystkie czarne do białych skarpetek. Nigdy nie osiągniemy statusu miasta europejskiego, dopóki nie zaczniemy kreatywnie tworzyć bydgoskiego sposobu na życie. 
   Nie znaczy to, że w Bydgoszczy nic się nie dzieje, bo byłoby to fałszywe twierdzenie. Znam wielu „wesoło zakręconych” ludzi, którzy swą pasją i inicjatywami zarażają innych. Dzięki nim czasem miejska szarość znika i nabiera tęczowych kolorów. Szkopuł w tym, że nierzadko giną one we wszechogarniającej bezkształtnej i nijakiej masie hurtowych wręcz tworów bydgoskiego konsumpcjonizmu. 


You Might Also Like

0 komentarze

Popular Posts

Like us on Facebook

Flickr Images