Ach, to były czasy...
marca 08, 2015 Całe moje dotychczasowe życie „malarza tapeciarza” jak mówią moi przyjaciele, od prawie 20 lat nierozerwalnie związane jest z ulicą Gdańską. W pamięci mej widzę saturator pod Pedetem, księgarnię "Współczesną", neony, męskie wyjścia z tatą na seanse do kina „Bałtyk”. Ślinka cieknie na samą myśl parówek po amerykańsku, serwowanych przez bar ABC, stojący kiedyś obok muzeum „Wyczóła”. Nieskromnie powiem, że znam jedną z naszych najdłuższych ulic jak własną kieszeń. Byłem i jestem naocznym świadkiem przemian, jakie na niej zachodzą. I niestety, nie napawają one optymizmem.
Usłyszałem niedawno trafione, lecz przerażające stwierdzenie. Tym, czym dla nas jest obecnie Facebook, dla naszych rodziców i dziadków były Aleje 1 Maja (dawna nazwa Gdańskiej). Chciałeś spotkać znajomych? Wystarczyło przejść się gwarną ulicą rano, w południe lub wieczorem. Nie było sposobu, by nie spotkać kogoś bliskiego czy znanego na ulicy lub w lokalu. KmPiK - goszczącym plastyków i dziennikarzy. „Kosmos” przy Piotra Skargi, z niedzielnymi porankami tanecznymi. To tutaj grały bydgoskie młodzieżowe kapele.
„Parnasik”, gdzie wesoło podpita bohema prawiła o sztuce. „Cristal”, który w coniedzielne południe delektował szacowne mieszczaństwo pysznym sernikiem. „Magnolia” na pl. Wolności była pierwszą oazą dla przeciwników „dymka”. Idąc dalej, czekał „Sim” dla spragnionych mocnych wrażeń, „Rybna”, „Teatralna” czy „Słowianka” z osławionym kruszonem... Żywa, tętniąca i pulsująca energią ulica w dzień. W nocy radosna i kolorowa, dzięki pięknym neonom, scalająca Bydgoszczan w jeden wspólny miejski organizm... Tak było kiedyś. W okresie, którego ja, młody jeszcze „malarz tapeciarz”, nie pamiętam.
„Ach, to były czasy” - słyszę głosy starszych ode mnie osób. I nie są to głosy wyrażające jedynie nostalgię. W dobie wielkopłaszczyznowych centrów handlowych, internetu oraz telefonów komórkowych zanika gdzieś tamten radosny sposób spędzania wolnego czasu. W dobie wielkich pieniędzy, miejsca takie zanikają na zawsze. Wypierają je banki i inne korporacje, niestety nieutożsamiające się z życiem miejskim. Powie ktoś, że tak musi wyglądać obecny świat. Ale czy na pewno? Przecież to my budujemy naszą Bydgoszcz i to my stanowimy jej źródło. Na szczęście na przykładzie „Mózgu” i nowej „Cafe Zimmer” widać, że nie wszystko jeszcze stracone.
0 komentarze